Powiat Wieluński chce zawalczyć o swoją samowystarczalność, niezależność i bezpieczeństwo energetyczne. Dlatego wraz z gminami Pątnów, Skomlin, Wierzchlas oraz Wieluń powołują do życia klaster energetyczny.
O szczegółach tego projektu mówi Maciej Bryś, starosta powiatu wieluńskiego.
Dlaczego zdecydowaliście się na powołanie klastra energetycznego?
Maciej Bryś, starosta wieluński: Chcemy być bardziej niezależni i konsekwentnie budować nasze bezpieczeństwo energetyczne. Dziś nasi partnerzy, którzy są zainteresowani utworzeniem klastra, zużywają około 6,5 tysiąca megawatogodzin prądu rocznie, a własna produkcja pokrywa zaledwie 6–7 proc. całościowych potrzeb. To oznacza ogromną zależność od zewnętrznych dostawców i od wahań cen, a tego bardzo nie chcemy. Wierzymy, wraz z naszymi partnerami z gmin, że klaster pozwoli to zmienić – będziemy wytwarzać więcej energii u siebie i lepiej zarządzać tym, co mamy.
Użył pan określenia „bezpieczeństwo energetyczne”. Co to dla pana znaczy w praktyce?
Bezpieczeństwo energetyczne to pewność, że prąd i ciepło dostaniemy tu i teraz – w rozsądnej cenie i bez niespodzianek. Że kiedy włożymy wtyczkę do gniazdka, to ten prąd tam będzie o każdej porze dnia i nocy. Chcemy więc zapewnić stabilne dostawy energii do szkół, szpitali, wodociągów, systemów oświetlenia ulic i tak dalej, bez oglądania się na geopolitykę, bez nadmiernego uzależnienia od tego, co dzieje się w skali kraju.
Chodzi nam o to, by wykorzystać miejscowe zasoby i potencjał, no i w miarę możliwości dywersyfikować też źródła energii. Taka strategia powinna zapewnić bezpieczeństwo energetyczne naszym mieszkańcom, ale też przynieść nowe inwestycje i dobre warunki rozwoju lokalnych firm. Tak widzę bezpieczeństwo energetyczne.
A jakie konkretne korzyści, poza tym prądem w gniazdku, przyniesie klaster energii mieszkańcom, przedsiębiorcom, rolnikom?
Mogą odczuć takie korzyści, jak niższe rachunki za energię czy stabilne dostawy, o których już mówiliśmy. To oczywiście ważne dla każdego z nas, mieszkańców, ale również bardzo ważne dla przedsiębiorców czy miejscowych rolników. Tańszy prąd oznacza więcej zasobów na nowe inwestycje, a lokalne źródła energii dodatkowo uniezależniają nas od skoków cen.
Dodatkowo, pieniądze za energię wyprodukowaną przez klaster zostaną w regionie, nie wypłyną na zewnątrz. Dzięki temu mogą być przekierowane na inwestycje dla mieszkańców. Chcemy też, żeby mieszkańcy mieli wpływ na działanie klastra. Chcemy ich włączać w proces konsultacji, a także zaprosić do prosumenckich programów. Drzwi do klastra są otwarte. Nowi członkowie będą mogli dołączać na podstawie umowy. To mogą być przedsiębiorcy, rolnicy, instytucje, a w przyszłości także mieszkańcy.
22 września miało miejsce podpisanie listu intencyjnego o powołaniu klastra. Co dalej?
Teraz krok po kroku wchodzimy z tym projektem w fazę realnego działania. Najpierw wpis do rejestru Urzędu Regulacji Energetyki, potem uruchomienie projektów szybkiej produkcji, na przykład paneli na budynkach publicznych. Kolejny etap to rozwój modelu rozliczeń – na początek z pomocą zewnętrznego sprzedawcy, ale docelowo chcemy mieć własną spółkę obrotu.
Co jest dla Was – na dziś – największym problemem?
Sieci elektroenergetyczne. To problem w całej Polsce. Trudności z przyłączaniem nowych źródeł energii to codzienność. Ale działamy – planujemy inwestycje i prowadzimy rozmowy z operatorem.
Czy przy inwestycjach możecie liczyć na wsparcie zewnętrzne?
Tak. Są programy unijne i krajowe, które wspierają takie inicjatywy. Już ponad 700 milionów złotych z Krajowego Planu Odbudowy trafiło do klastrów i spółdzielni energetycznych. Są też środki w programach unijnych, np. FEnIKS. Do tego po wpisie do Rejestru Klastrów Energii zyskujemy ulgi i preferencje.
A co z planowaniem przestrzennym?
Do połowy 2026 roku każda gmina musi uchwalić plan ogólny. Bez tego nie będzie można wydawać decyzji o warunkach zabudowy. Dlatego cieszę się, że w Klastrze Energetycznym Ziemi Wieluńskiej mamy gminy, bo daje nam to gwarancję, że świadomie podejdą do tematu i przygotują plany tak, żeby przyszłe inwestycje nie były uciążliwe dla mieszkańców. Wybór odpowiedniego miejsca na inwestycje w odnawialne źródła energii, na których chcemy bazować, jest absolutnie kluczowy.
No właśnie, OZE w pobliżu domów rodzi często wątpliwości mieszkańców, a niekiedy nawet protesty. Czy mieszkańcy zaakceptują takie inwestycje?
Wierzę, że tak. Będziemy działać transparentnie i rozmawiać, pokazywać dane. Naszą intencją jest tak gospodarować przestrzenią, by było to jak najmniej uciążliwe dla społeczności. Część projektów będzie zresztą współfinansowana przez samorządy, a współwłasność daje poczucie, że to nasze wspólne dobro.
Idea lokalnego zarządzania energią – to powinien być dziś standard?
Zdecydowanie. Klaster to współpraca wielu podmiotów – samorządów, firm, rolników, mieszkańców. Razem wytwarzamy energię, magazynujemy ją i zużywamy na określonym obszarze. Dzięki inteligentnym licznikom i systemom zarządzania będziemy mogli w przyszłości dopasować produkcję do potrzeb, a to my, tu, na miejscu, wiemy najlepiej, jakie mamy potrzeby. Do tego wspomniany aspekt bezpieczeństwa – wszystko to składa się nam w dobrą strategię.
Jak wyobraża Pan sobie klaster za pięć lat?
Marzy mi się, żebyśmy byli w stu procentach samowystarczalni energetycznie – jak już mówiłem, dziś oscylujemy między 6 a 7 proc. Planujemy inwestycje, które pozwolą nam mocno zwiększyć własną produkcję. Magazyny energii i lokalne umowy zakupu energii dla szkół, firm i instytucji – to wszystko sprawiłoby, że będziemy naprawdę niezależni.


