Policjanci z komisariatu w Białej zatrzymali 35-latka, który wspólnie z 15-latkiwm pobił znajomego oraz ugodził go nożem. Pokrzywdzony trafił do szpitala z obrażeniami ciała. 35-latek usłyszał już zarzut pobicia z użyciem niebezpiecznego narzędzia oraz spowodowania średnich uszczerbków na zdrowiu. Decyzją sądu został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Z kolei sprawą 15-latka zajmie się sąd rodzinny i nieletnich.
Do zdarzenia doszło w poniedziałek, 31 lipca 2023 roku, na terenie jednej z prywatnych posesji w Skomlinie. O godzinie 22:35 policjanci otrzymali informację, że przy drodze stoi mężczyzna, który najprawdopodobniej został ugodzony nożem. Stróże prawa zastali na miejscu zgłaszającego oraz załogę karetki pogotowia, która zaopatrywała rannego pokrzywdzonego. Okazało się, że 53-latek miał obrażenia głowy oraz ranę kłutą na szyi. Mężczyzna wymagał hospitalizacji.
– Mundurowi natychmiast przystąpili do ustalania okoliczności zdarzenia. Z relacji pokrzywdzonego wynikało, że tego dnia wspólnie z konkubiną poszli w odwiedziny do znajomego. Tam cała trójka wspólnie piła alkohol. W pewnym momencie pomiędzy mężczyznami doszło do sprzeczki, której motywem była zazdrość o kobietę, która również uczestniczyła w spotkaniu – relacjonuje asp. sztab. Katarzyna Grela z wieluńskiej policji.
Po chwili mężczyźni wyszli z domu na teren posesji. Wtedy pojawił się tam również mieszkający nieopodal 15-latek. Gospodarz wspólnie z nieletnim pobili pokrzywdzonego, uderzając pięściami po ciele oraz kopiąc. Następnie 35-latek zaatakował 53-latka nożem kuchennym. Pokrzywdzony doznał średniego uszczerbku na zdrowiu.
– Policjanci w miejscu, gdzie doszło do pobicia, zastali pozostałą trójkę biesiadników. Wszyscy byli nietrzeźwi. 35-latek został zatrzymany i umieszczony w policyjnym areszcie. Pracujący nad sprawą mundurowi ustalili, że dzień wcześniej u 35-latka również odbywało się spotkanie zakrapiane alkoholem, podczas którego rzucił się z pięściami na 53-latka, a ponadto uderzał go drewnianym kijem. Pokrzywdzony doznał średnich obrażeń ciała – dodaje Katarzyna Grela.
Po wytrzeźwieniu 35-latek został doprowadzony do Prokuratury Rejonowej w Wieluniu i usłyszał zarzuty pobicia z użyciem niebezpiecznego narzędzia oraz spowodowania średnich uszczerbków na zdrowiu u pokrzywdzonego. Za popełnione przestępstwa grozi mu do 8 lat pozbawienia wolności. Na wniosek prokuratora sąd tymczasowo aresztował mężczyznę na trzy miesiące. Z kolei sprawą 15-latka, który również brał udział w pobiciu zajmie się sąd rodzinny i nieletnich.
A teraz mi się taka historia przypomniała z mojej wioski. Jeden degenerat udusił żonę. Zdenerwowała go i jak zaczął ją dusić to się nie zatrzymał. Tato mi opowiadał. Koleś dostał 25 lat. Zapytałem ojca, jak to możliwe, to raczej wygląda na zabójstwo w afekcie niż morderstwo. Ojciec mnie wytłumaczył. Dopóki wzburzony ją dusił to było zabójstwo, ale jak ją wywiózł do lasu i zakopał, to następny level. Jak już wariata uruchomisz, to ciężko go zatrzymać.
Łysy? Łysy. Baba sobie siedzi w chacie i sobie robi bekę z rycerzy ortalionu.
Widać cię dresy przepychały haha że się tak ich ciskasz ciebie to mi nie zal
nie wim, skąd wiesz, jak wyglądaNprzepychnie przez ortalion. To znaczy się domyślam, degeneracie. A ten pedofil, co mnie przepychał to nie miał ortalionowych dresów, tylko spodnie od garnituru.
Hahaha elegancik
Mi nie było śmieszno, ale każdego coś bawi.
Sportowcy też noszą dresy też są degenaratami?skoro po spodniach ludzi oceniasz to po raz kolejny się osmieszyles
Ja nikogo nie oceniam. Stwierdzm fakty. Degeneraci zwykle noszą dresy i adiki, żeby szybciej się oddalać z miejsca zdarzenia. Ja też w dresach zaiwaniam, bo wygodnie zakładać i zdejmować, jak twoją starą zobaczę.
Ja jestem inżynierem. Miałem logikę na studiach, znam różnicę między warunkiem wystarczającym a koniecznym. Że ktoś założy dresik, to nie znaczy, że jest degeneratem, ale korelacja Wieluń->Łysa pała->dresik->złodziej istnieje.
Noi co z tego że jesteś inżynierem jak boisz się z domu wyjść trotylowy ryju
To, że nie mam ochoty ciebie oglądać, nie znaczy, że się boję wyjść z domu. Waszego włodarza też nie mam ochoty oglądać, ale mnie to przed wyjściem z domu nie powstrzymuje.
Kiedyś mi ogrzewanie w zbroji wysiadło. Zakumałem po chwili, jak mną zaczęło trząść. Helikopterem mnie do Gdyni wtedy przetransportowali. Trochę przesadzili, ale życie ludzkie jest najważniejsze. Lekarz mówił, że nigdy w swojej karierze nie widział, żeby ktoś z arytmią spał. Chyba przeszkolenie. Poza tym, prawie niczego się nie boję, jestem pogodzony z Naszym Panem.
Zawsze jak wracam z platformy to się zgłaszam do jednostki straży. Już mnie tam znają. W lecie wyciągamy supermenów nachlanych. Jeden miał nawet piwerko w zaciśniętej dłoni i szeroko otwarte oczy. W zimie dzieci, teraz już rzeki zwykle nie zamarzają, ale i tak dzieci są ciekawskie. Staram się o tym nie myśleć. Tak spędzam czas wolny, szukam ciał.
Jak większość rzeczy w życiu, robię to za darmo, z potrzeby serca. Po co ktoś ma patrzeć na okropności tego świata, kiedy ja już wszystko widziałem. Jak patrzę na tych młodych chłopaków roztrzęsionych, bo wiedzą, że szukamy dziecka w mętnej wodzie (dosłownie twarz jak z horroru się może pół metra przed oczami pojawić). Później on będzie kogoś uczył i tak to działą. Ćwiczenia i doświadczenie. A rodzina będzie mogła ukochaną osobę pochować, nie pusty garnitur i buty.
Większość kolegów, z którym schodzę pod wodę to inżynierowie. Coś takiego jest w tym inżynierskim umyśle, że skupiasz się na zadaniu i nie myślisz o niczym innym. Waleń zaciekawiony przepłynie obok ciebie, a ty spawasz. 200-300 metrów pod falami. Czasem o moich nutriach myślę, ale to zwykle już pod koniec zadania. Czy sąsiad im dał żreć i czy mają wodę. Takie proste rzeczy. Bo o tym, że nawet jakbym się chciał wynurzyć, to nie mogę, bo bym umarł, staram się nie myśleć. W dzwonie można odpocząć, ale jak ktoś pierdnie, to jest dramat. Kupala też jak chcesz postawić, to musisz wyjść poza dzwon. Proste rzeczy stają się wyprawą na Marsa. Ale idzie się przyzwyczaić. Słyszałem, że ruskie czasem flaszkę przemycają na zejścia, ja nigdy nie widziałem, a już schodziłem z Islandczykami i Norwegami. Na powierzchi strasznie chleją. Jednego kiedyś na sankach wiozłem do chaty, tak się nawalił. Sanki pożyczyłem z ogródka, bo akurat przy wejściu stały. Ale odniosłem. Pod wodą nie ma zimy, śniegu, deszczu, czy gradu. Zawsze jest ciemno i zimno.
Tak dla wyobrażenia skali, to wieża Eiffla ma +- 300 metrów wysokości. I ty u podstawy tej wieży sobie spawasz rurociąg. Na klacie czujesz ucisk. Za pierwzym razem, jak przechodziłem szkolenie, to myślałem, że mam zawał. Ale uspokoiłem oddech i poszło z górki. Pieniędzy wielkich z tego też nie ma, ale można sobie polatać po świecie. Bardzo lubię Islandię i chleb z ziemi ogrzewanej wulkanem. Smierdzący mocznikiem rekin, co się pół roku kisi. Nasze solone śledzie się chowają. W Szwecji Surstromming. Za pierwszym razem mało nie zwymiotowałem. Ale teraz ze śmietaną wcinam, jak najęty.